Pytacie mnie ostatnio często jak mi się żyje w tym nowym świecie moim.
I tak sobie myślę, że napiszę Wam o tym tutaj właśnie:
1. Żyje mi się przede wszystkim bardzo, ale to bardzo słonecznie. Tylu dni ze słońcem co tutaj w ciągu miesiąca w Krakowie można naliczyć przez okres trzech miesięcy. (Aż nie mogę doczekać się jaka będzie zima! Naprawdę!;)) Nareszcie czuję też, że oddycham pełną piersią.Trafiliśmy chyba w jakieś zielone płuca Warszawy i powietrze tutaj przypomina mi bardziej to, które pamiętam z rodzinnej Zielonej Góry niż to krakowskie.
2. Żyje mi się bardzo, ale to bardzo spokojnie i zielono, bo kilkanaście kilometrów od Kampinosu, przy wielkim parku, wśród sosen, akacji, lipy... Gleby takie jakieś piaszczyste, krajobrazy jak w lubuskim czy na pomorzu....
Wiem, że brzmię jak jakaś pogodynka, albo kuracjuszka z sanatorium, ale musicie zrozumieć, że jest nieprawdopodobnie duża różnica w porównaniu do Krakowa i nadziwić się po prostu nie mogę temu słońcu i temu wiatrowi i temu jak bardzo może być normalnie po prostu i pięknie...
3. Żyje mi się też tutaj tak, że czuję pod palcami niemalże ten dramat miasta obróconego w pył kilkadziesiąt lat temu. Mój historyczny zmysł obudził się i szukam już znów "pod chodnikami" Jak dojeżdżam tylko do Muranowa to serce mi drży, a jak jestem na Powiślu to słyszę niemalże Powstanie...
Przez lata, gdy bywałam w Warszawie czułam tutaj tą zakopaną historię, ale teraz świadomość, że tak jestem jej blisko i że mogę ją odkrywać po swojemu jest bardzo, ale to bardzo ważna... Nieprawdopodobne jest to, że mieszkałam przez lata w mieście, którego drugie imię to "Historia", a jednak w Warszawie odczuwam teraz mocniej i zmysł mam wyostrzony... Może to dlatego, że tutaj po prostu bardziej musi pracować wyobraźnia?
4. Żyje mi się uprzejmie i kulturalnie bardzo. "Dzień dobry", "do widzenia", "proszę", "dziękuję", "drzwi przytrzymam". Wydaje mi się, że w słowniku Warszawiaków jest dużo więcej "magicznych słów" i przez to jakoś przyjemniej obcuje się z nieznajomymi. Jest w nich też jakaś taka odwaga i siłą, która wynika pewnie z faktu, że odbudowali swoje miasto z prochu i pamiętają o tym i wiedzą, że trzeba być wytrwałym i dążyć do celu...
Oczywiście od wszystkiego są wyjątki i w przypadku tego miasta takim wyjątkiem są ochroniarze na osiedlach i zawodowi kierowcy... ;)
5. Żyje mi się trochę ciągle na rezerwie w samochodzie, bo odległości są tutaj naprawdę konkretne i jak pomyślę, że miałabym jechać na Saską Kępę i z powrotem, albo do Ikea, albo do Stor na kawę to sobie przeliczyć to muszę jeszcze raz. Warszawa jest metropolią. To już nie jest tylko wielkie miasto. To stolica kraju i czuć to rzeczywiście na każdym kroku.
6. Żyje mi się bardzo inspirująco, bo jest tyle cudownych miejsc, które zrobione są na naprawdę wysokim poziomie i jest też tyle smacznych miejsc, w których tyle dobrej kawy już wypiłam. Przeczucie też mam, że wypiję jej jeszcze więcej...
Poza tym, to wbrew zapowiedziom życzliwych ;) Warszawa wcale nie jest jakaś przytłaczająca i wcale nie żyje się tu gorzej, czy trudniej. Czuć za to, że jest tu nieskończenie wiele możliwości. Tą wielkomiejskość jest na każdym kroku i widać ją zarówno w jakości kawy w kawiarniach, w leżakach i hamakach w parku i piknikach dookoła...
P.S. Jeśli chcecie widzieć mnie cały czas prawie to na IG jest dużo, dużo więcej zdjęć.
0 komentarze