Ten post napisałam milion lat świetlnych temu, a dokładnie 3 miesiące temu zanim mała Maja zaczęła się przemieszczać z prędkością światła po domu. Jest mi przykro, że tak mnie tutaj mało z Wami, ale doba jest zdecydowanie za krótka. Wiem, że ten czas minie, dlatego wypatrujcie mnie na horyzoncie. Obiecuję, że nie odpuszczę...
Jakiś czas temu (a to dobre ;))postanowiłam po raz kolejny zmienić ustawienie salonu. Znacie mnie i wiecie, że na takie pomysły wpadam średnio raz w miesiącu. ;) Tym razem jednak było to prawdziwe wyzwanie. Salon jest stosunkowo mały (jak na milanowską miarę ;)), kwadratowy, w amfiladzie, z kozą (piecykiem w sensie ;)) i wyjściem na werandę. Dużo ograniczeń prawda?
Zawsze, gdy projektuję klientom daną przestrzeń zastanawiam się nad najsłabszym punktem i staram się zrobić z niego atut. Dlatego tworzyłam już mieszkania, w których nie było zupełnie czuć wąskiego korytarza, mieszkanie 70 m, w którym zmieściły się dwie duże (duże!)łazienki, szafa z pralką, wielka sofa, wyspa, duży stół...W naszym mieszkaniu też jest kilka takich miejsc, które uznaję za trudne. Dlatego też w przypadku naszego salonu wyszłam z założenia, że skoro i tak praktycznie gonimy się wokół tego pokoju to może meble powinny stanąć na środku. Nie będziemy się w końcu o nie wiecznie potykać;)
widok na salon i imponujące wyjście na werandę |
Mąż przychylił się do tego pomysłu (bidulek nie ma innego wyjścia ;)) Sofa i wisząca nad nią kaskadowa lampa z lat 60-tych stały się głównym punktem nowego salonu. Pod ścianą ustawiliśmy dwa fotele i stworzyliśmy kącik do czytania książek. Wydaje mi się, że pod względem funkcjonalnym to obecne ustawienie jest idealne. Cieszę się, że odeszliśmy od standardowego wciskania mebli pod ścianami. Zdecydowanie wyszło to w naszym przypadku na dobre! Wokół mebli można chodzić, a wyjście na werandę o pokój dziewczynek nadal są w pełni dostępne.
Po tych zmianach brakowało mi jeszcze czegoś na ściany. Postanowiłam, że zrobię kompozycję z plakatów. Długo szukałam takich, które spełnią moje oczekiwania... W końcu znalazłam stronę Posterilla. Ich pomysły na dekoracje ścienne są świeże, nierzadko skandynawskie i minimalistyczne. Całość drukują na papierze fotograficznym więc jakość jest wspaniała. Możecie dowolnie wybierać formaty wydruku, a nawet domówić do całości drewniane ramki. Brzmi fajne? Bo jest ;)
Genialne plakaty od posterilla, ten w kwadracie z motywem bananowca to rozłożona kartka z Tiger-a |
Kaskadowa lampa pochodzi od dziewczyn z ThinkModern, biała biurkowa lampa została upolowana na pchlim targu, a wystająca żarówka to fragment stojaka na gazety po babci mojego męża. |
Na plakatach minimalizm i motywy roślinne. |
Wszystkie ramki są czarne, co bardzo dobrze ujednolica kompozycję. |
Cudny kącik prawda? |
Widok na salon od strony pokoju dziewczynek. |
Biała lampa jest mocno odrapana, ale to wg. mnie tylko dodaje jej uroku. |
Fotel z monsterą- ulubiony mebel Poli. Poduszeczki od Houseof Oelie (Czy Wy widzicie to otwarte okno? Gdy robiłam to zdjęcie było naprawdę ciepło ;)) |
Uwielbiam przesiadywać w tym kącie. |
Szczególnie lubię obraz - oczywiście też retro:) |
półeczki typu string |
Światło werandy odbija się w plakacie. |
P.S.Wiem, że salon wyglądałby dużo lepiej w bieli... wiem i czekam... Mężu? ;)
6 komentarze
Lata świetlne to miara odległości, nie czasu ;)
OdpowiedzUsuńoj tam oj tam ;)
OdpowiedzUsuńBardzo przytulnie i co ważne świetnie oświetlone. To duże okno robi robotę :)
OdpowiedzUsuńWitam. Skąd biały stolik ?pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe rozwiązanie z tymi plakatami, bardzo oryginalnie i ciekawie to wygląda, a z drugiej strony masz bardzo fajnie zrobioną aranżacje.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny i przytulny salon :) Pięknie prezentują się plakaty.
OdpowiedzUsuń